#298 Enea Spring Break 2016 - PODSUMOWANIE!
„Nie
ma drugiego takiego festiwalu w Polsce, który gości na scenie tylu
fenomenalnych młodych, inspirujących i bardzo zdolnych artystów, którzy swój
debiut mają jeszcze przed sobą. W dzisiejszych czasach, kiedy muzyką dzielić
może się każdy to bardzo istotne, by pomóc trafić do szerszego grona odbiorców
osobom, które wybijają się ponad przeciętność.” Takimi słowami
rozpocząłem swój poprzedni wpis i nadal podpisuję się pod tym obiema rękoma.
To, ile wartościowej muzyki i inspirujących osób można spotkać podczas
festiwalu Spring Break, jest niesamowite. Staram się chłonąć tej energii jak
najwięcej, by czerpać z niej przez kolejne miesiące.
W
ciągu zaledwie trzech dni udało mi się poszerzyć moje muzyczne horyzonty, lecz
nie tylko poprzez koncerty, również przez rozmowy z tegorocznymi artystami. To
nietypowe uczucie móc poznać dzięki rozmowie trochę inne spojrzenie na świat,
spojrzenie z perspektywy muzyka i artysty. W tym roku spotkałem się z Marceliną, Lari Lu, zespołem Ciemnogrody,
Mariką oraz Darią Zawiałow. Efekty naszych rozmów będziecie mogli
przeczytać już w najbliższych dniach, lecz już z wyprzedzeniem Wam je
polecam!
Pierwszy
dzień festiwalu rozpoczęliśmy, z pewnych względów z małym opóźnieniem, występem
HOLAKA, czyli Mateusza Holaka, młodego, zdolnego artysty, który nie dość, że
jest połową duetu Małe Miasta, to w dodatku tworzy naprawdę godne grafiki, w
tym okładki albumów. Spod jego ręki wyszedł między innymi album Marceliny
„Gonić Burzę”. Był to pierwszy solowy koncert Mateusza z debiutanckim materiałem,
przyciągnął jednak sporą publiczność. Na scenie czuje się doskonale, ma
naprawdę dobry kontakt z publicznością, przez co wymiana energii zachodzi w
bardzo łatwy sposób. Debiutanckie utwory też mają swoją energię i muzycznie
odbiera się je bez zastrzeżeń, jednak tekstowo są one dla mnie osobiście nie do przyjęcia. Strefa tekstowa pozostawia wiele do
życzenia, szczególnie jeśli chce się „rapować” i iść w tym kierunku. Mateuszu,
nie jesteś tworem stworzonym do odśpiewania radiowych, plastikowych i pustych
tekstów, które mają zapaść w pamięć i nie mieć konsekwencji z tego czy niosą za
sobą coś wartościowego. Drzemie w Tobie duży potencjał, więc warto nad tym
popracować. Na razie trochę mi się to gryzło. Bo tak jak szybko złapałem dobry
feeling, tak szybko go straciłem wsłuchując się w słowa utworów.
Kolejnym
przystankiem miał być klub Dragon i koncert Miss Is Sleepy, jednak musieliśmy
zrezygnować, bowiem… klub był przepełniony po brzegi, przez co nie było już
możliwości wejścia. Gratulujemy Wam tak olbrzymiego sukcesu, szczególnie w
pierwszym dniu festiwalu! Mamy nadzieję, że do zobaczenia niebawem. Wybraliśmy
się więc na koncert polsko-ukraińskiego zespołu DAGADANA. Bardzo miłe
zaskoczenie i nietypowe brzmienie, w którym aby się odnaleźć potrzeba trochę
czasu. Tak też było, z każdym kolejnym utworem przekonywałem się coraz
bardziej. Zespół łączy etniczne brzmienia, udekorowane szczyptą elektroniki i
ubrane w przepiękne teksty. Pisać o miłości tak jak Oni w obecnych czasach to
już nieczęste zjawisko. Zwolenników wschodniego folkloru z pełnym przekonaniem
odsyłamy do ich twórczości. Poza tym bije od nich olbrzymia charyzma, chyba nie
sposób ich nie lubić. Pierwszy dzień zakończyliśmy w innych klimatach
muzycznych, bowiem na koncercie New Rome, czyli Tomasza Bednarczyka - producent
początkowo związanego z muzyką ambient, a później dryfującego w stronę techno i
współczesnej muzyki klubowej. Było bardzo chilloutowo, ale też różnorodnie. Co
zwróciło moją uwagę to wielkie skupienie i pasja, z którą Tomasz podchodzi do
muzyki, a to przekłada się na jego perfekcję. Choć New Rome to solowy projekt
artysty, uważam, że jeśli podejmie się On produkcji nad czyimś albumem, to może
wyjść z tego coś naprawdę bez zarzutu. Trzymamy kciuki!
DAGADANA - próba przed koncertem |
Pierwszy
dzień to tylko rozgrzewka przed tym, co działo się później. Piątek
rozpoczęliśmy od koncertu Lari Lu.
Album „11” bardzo długo gościł w moich głośnikach, prawdę mówiąc gości po dzień
dzisiejszy. Wcześniej jednak nie miałem okazji usłyszeć artystki „w akcji”,
czyli na scenie. To zdecydowanie jeden z piękniejszych momentów festiwalu, Ania
na scenie to czysta perfekcja – wokalna i muzyczna. Nie zabrakło także utworów
pochodzących z EPki z remiksami. Choć nabrały nieco więcej energii, przez co
doskonale sprawdziły się w klimatach festiwalowych, ja jednak zdecydowanie
zostanę przy wersjach oficjalnych.
Lari Lu |
W
oczekiwaniu na kolejny wywiad postanowiłem wybrać się sam na koncert zespołu Young Stadium Club, który odbywał się
na Dziedzińcu Różanym CK Zamek, reszta ekipy pobiegła na Taco Hemingwaya. Nawet nie wiecie jak cieszę się, że trafiłem na
ich występ – co za energia! YSC to zdecydowanie moje osobiste odkrycie tegorocznej
edycji, ich EPka, choć nie tylko ona, gości od weekendu w moich głośnikach
nieustannie. Zespół tworzy czterech młodych chłopaków, a to jak wspaniały
kontakt mieli z publicznością robiło wrażenie. Dali z siebie 100%, a
publiczność przejęła absolutnie całość. Choć przez moment byłem tam sam,
bawiłem się doskonale, a energię wziąłem ze sobą na kolejne koncerty. Kolejny w
naszym koncertowym rozkładzie nie mógł być nikt inny jak Dawid Podsiadło. Nie będę się zbyt wiele rozpisywać, bo większość z
Was miała przyjemność usłyszeć ostatnie wydawnictwo Dawida. Dodam tylko, że na
żywo brzmi przynajmniej dwa razy lepiej. Szacunek.
Yoachim
to kolejny artysta, który zaszczycił nas swoimi dźwiękami. Na koncercie było
mnóstwo osób, przez co odbiór materiału zwiastującego debiutancki album był
dość utrudniony. Niemniej jednak ogólne wrażenie pozostawił znakomite. Miejcie
na niego oko, niebawem premiera teledysku do najnowszego singla „Again”. Piątek
zakończyliśmy w klubie Blue Note na trzech koncertach: zespołu Ciemnogrody, K
BLEAX oraz Marceliny.
Ciemnogrody były chyba największym zaskoczeniem dla publiczności,
która jak z początku dość sceptyczna tak z każdą minutą bawiła się coraz
lepiej. To naprawdę nie lada sztuka tak zainteresować publiczność, szczególnie,
gdy na tym etapie ich drogi niewiele
osób ich kojarzyło. „Planetarna Moc” wybrzmiała tego wieczoru wyjątkowo
energetycznie i pochłonęła publiczność. K
BLEAX choć absolutnie zauroczyła mnie już wcześniej doskonałym utworem
„Survival” i cudownie zmontowanym do niego klipem, tak występ na Spring Breaku
zabrał ten urok. Było zwyczajnie, nie mówię, że źle, ale ewidentnie jak dla
mnie coś poszło nie tak. Mam wrażenie, że jedyne, czym chciała zwrócić uwagę to
obcisłym body opinającym pośladki i to się udało. Szkoda, że wzbudziło trochę
śmiechu w reakcji publiczności i przykryło muzykę. Warto mieć na uwadze, że
publiczność Spring Break to nie gimnazjum, na którym wyzywający strój zrobi
wrażenie, tutaj jednak liczy się muzyka i to ją stawia się na pierwszym
miejscu. Talent dziewczyna zdecydowanie
ma, więc czekam tylko na koncert, na którym przekona mnie do siebie, bo wierzę,
że tak się stanie.
Na
zakończenie na scenie pojawiła się cudowna Marcelina.
Po mrocznych klimatach poprzedniej wokalistki, na scenie zrobiło się kolorowo,
a głos i rozmowa z publicznością sprawił, że na twarzach odbiorców pojawił się
uśmiech. Marcelina zagrała głównie utwory z najnowszego albumu „Gonić Burzę”.
Nie myliłem się pisząc: „"Gonić
burzę" to prawdziwa burza dźwięków, kontrastów i wyładowań emocjonalnych,
po przesłuchaniu której nabiera się pewnego dystansu do życia i drobnych
problemów. Pozytywna energia Marceliny jest w stanie zarazić każdego.” Każdy
kolejny koncert jest tego czystym dowodem.
Po
piątku pełnym wrażeń przyszła pora na ostatni dzień festiwalu. Sobotnie
koncerty rozpoczęliśmy od Mariki,
która zagrała wspaniały koncert z nowym materiałem. Jestem ciekawy ile osób
zdziwiło się słysząc nowe brzmienie artystki. Dziedziniec Różany wypełniony był
bowiem po brzegi, mimo niesprzyjającej pogody. Pół godziny to zdecydowanie za
krótko, bo Mariki można słuchać godzinami. Mimo małych problemów technicznych
zagrała wspaniały koncert, a energetyczny „Niebieski Ptak” wprawił w ruch
biodra przynajmniej połowy odbiorców. Czekam na ponowną wizytę Marty w
Poznaniu. Mam niedosyt, chcę więcej i będę cierpliwie czekać. Materiał z „Marty
Kosakowskiej” powinien wybrzmieć w całości, nie w urywkach, ale ram festiwalu
nie przeskoczymy.
Dalej
udaliśmy się na Ritę Pax. Przyszliśmy na koncert zmarznięci, wyszliśmy
rozgrzani do czerwoności. Taką energię i emocje niesie za sobą materiał z
albumu „Old Transport Wonders”, czyli drugiego albumu zespołu, wokalistką
którego jest sama Paulina Przybysz. Nie zabrakło również utworów z debiutu jak
na przykład „Brain”. Jestem dumny, że mieliśmy okazję wywiadu z zespołem po ich
pierwszej płycie. Od tamtego moment mają na koncie wiele sukcesów, co
absolutnie nie budzi żadnych wątpliwości. Myślę, że tak naprawdę dopiero teraz
dojrzałem do właściwego odbioru ich muzyki. Wszystkim głodnym i spragnionym
zaciętego, nieco mocniejszego gitarowego brzmienia polecamy ten album, wręcz za
niego ręczymy. Rita Pax – to była czysta przyjemność, jesteście doskonali.
W
klubie Dragon za moment grać zaczynała Agi Brine, tam też się udaliśmy.
Widziałem Agi na scenie, kiedy to supportowała Elliphant w Poznaniu, wiedziałem
więc czego mogę się spodziewać. Myliłem się, nie wiedziałem. Zupełnie inny
klimat miał ten koncert, bowiem przed występem szwedzkiej wokalistki Agi nie do
końca trafiła do wszystkich, nic dziwnego, niezbyt wiele osób ją kojarzyło. Z
kolei w Dragonie było o wiele bardziej kameralnie, publiczność była głodna
dźwięków, skupiona wyłącznie na artystce. Debiutancki album Agi Brine będzie
jednym z ciekawszych premier tego roku. Dziewczyna ma wspaniałe wyczucie
dźwięku, przez co jej kompozycje są ciekawie zbudowane jeśli chodzi o warstwę
muzyczną, do tego przyjemnie wpleciony i delikatny beat sprawia, że nóżka
chodzi sama, nie sposób być obojętnym.
O
koncercie Brodki wiele pisać nie
będę. Artystka wykonała po raz pierwszy na żywo utwory z najnowszej płyty
„Clashes”, której premiera już 13 maja. Rośnie nam międzynarodowa gwiazda, to
nie ulega wątpliwości. Nowy album nie do końca porwał publiczność, wynika to z
dwóch względów. Po pierwsze przede wszystkim, dlatego, że nikt go jeszcze nie
słyszał, przez co ciężko bawić się do czegoś, czego zupełnie się nie zna. Po
drugie album stylistycznie zupełnie odbiega od dotychczasowego dorobku Moniki,
to obrót o 180 stopni. Nie jest on już tak lekki w odbiorze, jest wyrafinowany,
z nim trzeba będzie się na spokojnie osłuchać. Czekam z niecierpliwością, zapowiada
się muzyczna uczta.
Daria Zawiałow |
Przez
dłuższy czas nie było utworu, który zachwyciłby mnie od pierwszego odsłuchania.
Tak stało się w przypadku „Malinowego Chruśniaka”. Jedno odsłuchanie sprawiło,
że nieustannie grał w moich głośnikach przez kolejny tydzień. Jestem niezwykle
dumny z drogi, którą obrała Daria Zawiałow, a po rozmowie wiem, że o debiutancki album
nie muszę się obawiać. Koncert zabrzmiał w pełni tak jak oczekiwałem. Było
minimalistycznie jeśli chodzi o formę, z kolei utwory wybrzmiały nieco mocniej
co wyraźnie świadczy o zamiłowaniu Darii do nieco cięższych, gitarowych
brzmień. Premiera debiutu jeszcze w tym roku. Apetyt rośnie w miarę jedzenia,
po odsłuchaniu sześciu utworów z albumu naprawdę nie wiem jak wytrzymam do
premiery. Brawo Daria, ogrom pracy popłaca.
Kolejka
przed Blue Notem przerosła najśmielsze oczekiwania. Na szczęście udało nam się
dostać na kończący część koncertową występ Reni
Jusis, która powróciła po siedmiu latach przerwy z nowym albumem. Mam
wrażenie, że przez te siedem lat Reni kumulowała w sobie sceniczne szaleństwo,
by teraz, jak mówi nazwa albumu, zrobić wielkie BANG. Udaje jej się to
doskonale. Artystka hipnotyzuje ze sceny, przez cały koncert zapomina się
całkowicie o wszystkim i całą uwagę skupia się wyłącznie na Reni i jej muzyce.
Jak łatwo się domyślić najczęściej słuchaną przeze mnie obecnie płytą jest
wspomniane BANG. Ona uzależnia, naprawdę!
Reni Jusis |
Uwielbiam
tak intensywne weekendy jak ten. Dziękuję wszystkim, którzy towarzyszyli mi
przez te dni, dziękuję artystom za spotkania i dłuższe lub krótsze rozmowy.
Otwierają mi one umysł i pozwalają nieco szerzej spojrzeć na świat. Ze Spring
Breaka zabieram przede wszystkim ogrom świeżego brzmienia i wór pełen energii,
z którego będę czerpać przez najbliższe tygodnie.
Zapraszamy na nasz facebookowy profil!
Widziałam Cię ze sceny w Blue Nocie!!!!
OdpowiedzUsuńTO o K BLEAX niestety prawda.
OdpowiedzUsuń