#277 Muzyczny zbiór inspiracji - podsumowanie Spring Break 2015!

Tegoroczna edycja Spring Break była absolutnie wyjątkowa bowiem obfitowała w szereg rewelacyjnych artystów, głównie młodego pokolenia. Powtórzę to po raz kolejny i z pewnością nie ostatni jak wielką radością jest dla mnie słyszeć, że polski rynek muzyczny nabiera zupełnie szerszego spojrzenia na muzykę, młodzi ludzie, których miałem okazję spotkać i posłuchać podchodzą do muzyki przede wszystkim na pierwszym miejscu stawiając pasję i miłość do tworzenia, a dopiero później jakiekolwiek korzyści. Myślę, że to główna różnica między prawdziwym muzykiem, a gwiazdeczką jednego sezonu, której album choć może i sprzeda się w zaskakująco dużych ilościach, może i posiada miliony odtworzeń na youtube, jednak ten moment trwa chwilę, bańka pryska, tzw. melodia ulotna. 






Dziś skupię się na tych wybranych hoho! A poważnie mówiąc na kiełkujących artystach, na koncertach których wraz z przyjaciółmi miałem okazję się pojawić i nacieszyć swe uszy ich fantastycznymi dźwiękami! Rozpoczęliśmy od namiastki koncertu SONIAMIKI, bardzo przyjemny koncert, choć przyznam, że nieszczególnie mnie porwał. Do tej pory miałem jedynie kontakt cyfrowy z twórczością, utwory mają swój charakterystyczny klimat, chwytliwe, nieoczywiste teksty, co już jest dużą zaletą jednak nie lubię, pewnie nie polubię pomysłu na śpiewanie połowy utworu w języku polskim i połowy w języku angielskim. Takie eksperymenty jak dla mnie już dawno odeszły do lamusa, rozumiem, że utwory mają na karku parę wiosen, jednak do mnie to zwyczajnie nie trafia. Brakowało mi trochę pazura i różnorodności, szczególnie rytmicznej, jednak odniosłem wrażenie, że zagrane piosenki osadzone były niemal na tym samym poziomie energii. Serce jak najbardziej na muzykę otwarte, ale z chęcią odpaliłbym już nowy album ... Urwaliśmy się z koncertu nieco prędzej i... trafiliśmy na koncert The And. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z ich twórczością i... co za szkoda! A może właśnie to był moment by ich poznać? Z pewnością tak jest! Co za energia, co za brzmienie, co za charyzma i fantastyczny kontakt z publicznością! Koncert zgromadził bardzo duże grono odbiorców, którzy bawili się naprawdę dobrze. Zespół taki jak The And to strzał w 10, idealna propozycja na festiwale jak ten. Gdy tylko powrócą do Poznania wybieram się, by znów poczuć tę dawkę radości płynącej z muzyki. NIESPODZIANKA! Cały album grupy możecie pobrać darmowo klikając TUTAJ. Kolejnym puntem dnia pierwszego była przeurocza i niezwykle wrażliwa Sonia, która w dodatku pisze piosenki! Usiadłem, zamknąłem oczy i zanurzyłem się w jej muzyce, bo wciąga i to bardzo, otwierasz drzwi i wchodzisz do nieco innego świata, ale jak pięknego! Koniecznie zwróćcie uwagę na tę dziewczynę. Szybkim krokiem podążyliśmy na koncert Izy Lach. Izę obserwuję od baaardzo dawna, znam doskonale utwory sprzed 4, te najnowsze w sumie najmniej. Może minimalnie brakowało mi na jej koncercie właśnie powrotu do takich "starości", ale przecież nie mogę od Izy tego wymagać, tym bardziej, że niedawno ukazał się 'Painkiller' czy jeszcze uprzednio "Off the wire". Co mnie zaskoczyło? Jak idealny był to koncert pod względem muzycznym i wokalnym. Izula, no! no! Naprawdę piękna sprawa i doświadczenie. I choć początkowo byłem w szoku przydzieleniem miejsca na koncert, gdyż były tam miejsca siedzące wyłącznie to całość nabrała jeszcze pełniejszego kształtu w takich warunkach. No po prostu pięknie. Według moich znajomych najlepszy koncert tego dnia, według mnie... również. Zmieniłem później klimaty na znacznie bardziej klubowe, elektroniczne, housowe? Ciężko dokładnie określić, bowiem set MIN T obfitował w mieszankę naprawdę wielu brzmień. O czym jednak muszę wspomnieć to fakt, iż był doskonały, poważnie! Całość bardzo spójna, przemyślana, tak - przemyślana, jakkolwiek to brzmi. Widać, że Martyna wkłada w muzykę sporo pracy, co owocuje obficie. Nie jest to jednak muzyka dla każdego, trzeba mieć ciągutkę do takich klimatów i jeśli takową macie to dalej, już! Wklepujemy MIN T w wyszukiwarkę! Pierwszy dzień zakończyliśmy koncertem Cosovel, którzy nieco odbiegają od bliskich memu sercu klimatom, to jednak dzięki charyzmatycznej wokalistce, która wręcz kipiała energią totalnie mnie porwali! Bawiłem się przednio, album trafił na playlistę, jednak jeszcze czeka na odpowiedni moment, by go odtworzyć w całości. 



LUPUS ELECTRO live to zdecydowanie jedno z wyraźniejszych wspomnień tych 3 dni koncertów. Album znałem bardzo dokładnie, wiedziałem mniej więcej czego można się spodziewać i co się okazało? Myliłem się, bo Natalia Nykiel zdecydowanie przekroczyła oczekiwania. To było naprawdę na dobrym poziomie muzyczne show. Natalia porwała publiczność, prezentowała się rewelacyjnie, wokalnie bez zarzutu. Całe szczęście, że wystąpiła na tak dużej scenie, bo materiał ten potrzebuje przestrzeni i ludzi, wtedy nabiera jeszcze pełniejszego kształtu, soczystości i smaku. No i w tym przypadku LIVE > odtwarzacz, a wierzcie mi, że nie zawsze tak bywa! Miałem ogromną przyjemność spotkać się z Natalią dzień po jej występie. Dziękuję za tę miłą rozmowę! Wywiad na blogu niebawem! Mary Komasa brzmiała dobrze, choć słyszałem wyłącznie końcówkę i jednym uchem kilka innych utworów. Przyciągała jednak uwagę, zdecydowanie. Kolejna osoba do muzycznego przeglądu. Trochę żałuję, że mi umknęło, ale będzie jeszcze okazja! Na zakończenie Ten Typ Mes z bandem. Tak jak się spodziewałem - prawdziwa petarda, eksplozja, zastrzyk energii. Wiecie doskonale, że to nie moje klimaty, ale co się wyskakałem i wybawiłem, to moje. Wyszedłem z koncertu w stanie dość zmęczonym, jednak niezwykle nakręconym na więcej.





Na koncert Years&Years czekali chyba wszyscy i podejrzewam, że mało kto się rozczarował, bo było naprawdę przyjemnie. Muzycznie - rewelacyjni, w końcu za to ich kochamy, charyzmy żadnemu z panów nie brakuje. I tak - panów, bowiem jeśli nie wiecie to Olly, wokalista, skończy w tym roku 25 lat! Usłyszeliśmy największe hity, 4 nowe utwory z nadchodzącego albumu, którego premiera już w czerwcu. Jedno jest pewne - mają ogromny potencjał i wierzę, że będziemy z ich muzyką obcować przez bardzo długi czas. No i trzeba przyznać, że Olly przyodziany w Polską flagę, jedzący paluszki, które uwielbia i mówiący 'KOCHAM WAS' i 'DZIEKUJE' po każdej piosence, w dodatku z charakterystycznym akcentem każdemu sprawił uśmiech na twarzy. Mela Koteluk z kolei jak zawsze idealna, jej chyba nie da się nie kochać. W pewnym momencie wydało mi się wręcz niemożliwe jak ona perfekcyjnie brzmi, bezbłędnie, czyściutko. I przyczepię się, a co! Odrobiny koncertowego szaleństwa mi tu brakuje. Co mam na myśli pisząc szaleństwo? Właśnie to, że mocniejsze zabarwienie aranżacji, barwny element jeszcze bardziej urozmaicił by koncert również we wrażenia. Jednak akustyczny bis dla skromnego grona wiernych fanów był cudny, po prostu cudny. Dziękujemy Mela! Pora na koncert Pola Rise - hipnotyzujący, wciągający, odrywający do innego świata, ale przede wszystkim urozmaicony w warstwie muzycznej. Utwory w dłuższej, pełniejszej, mocniejszej wersji wybrzmiały jeszcze lepiej niż na EPce i to jest dokładnie to o czym mówiłem chwilkę temu. Pola przyciąga wzrok słuchaczy nie tylko charakterystycznym wokalem, ale również wyglądem i ruchem. Mieliśmy okazję usłyszeć utwory EPki, dodatkowo wspólny utwór Away z MANOIDEM, który towarzyszył na scenie przez cały koncert. Utwory mają duszę, a to czuć już przy odtwarzaniu cyfrowym, a wyobraźcie sobie jak dopiero na koncercie, hm?! Twórczość Poli śledzę od bardzo dawna, ogromnie cieszę się, że mogliśmy objąć 'Power of coincidence' naszym patronatem! Dziękuję również bardzo za spotkanie, rewelacyjną rozmowę, której efekty przeczytacie już w przyszłym tygodniu! Koncertowy panel zakończyliśmy w Good Time Radio i tutaj jestem przeszczęśliwy, że właśnie tam trafiłem, choć początkowo nie było tego w planach! Oba koncerty dostarczyły sprawiły, że przez ostatnie dni słucham wyłącznie tych 2 artystów. O kim mowa?! Otóż o Kasi Moś, która swoim potężnym głosem i rewelacyjnymi kompozycjami sprawiła, że bawiliśmy się doskonale, a uśmiech nie schodził z twarzy przez całe pół godziny! Z kolei utwór "Zatracam się" przy każdym odsłuchaniu działa wciąż tak samo, delikatnie ocierając się o serducho. Trzymamy kciuki Kasia, będziemy mieli na Ciebie oko! Na sam koniec koncert Bisquit. Stojąc przed wejściem nagle usłyszeliśmy 'Voyage Voyage' i lekko się zdziwiliśmy, więc pobiegliśmy do środka! Na scenie czarująca Pani, która w magiczny sposób czarowała muzyką. Z każdym kolejnym utworem było coraz lepiej, a jedyne co myślałem to 1) Jakie szczęście, że tu trafiłem i 2) Czemu ja nie słyszałem ich prędzej?! Efekt tego koncertu jest taki, że wszystkie 3 albumy w kolejności losowej odtwarzane są do dziś niemal nieustannie i sprawiają, że czuję się przy tej muzyce po prostu doskonale. Asia, wokalistka, miała fenomenalny kontakt z publicznością, widać i czuć, że kocha scenę, a miłość do muzyki wręcz unosiła się w powietrzu. Są świetni. Krótko i na temat. Odsłuchajcie koniecznie. 






Uf, uf, uf! Wyszedł mi chyba jedne z dłuższych wpisów, ale nie ma się co dziwić - wciąż jestem przepełniony Spring Breakowymi dźwiękami i energią i z pewnością, jeśli tylko się uda pojawię się na kolejnej edycji i postaram się wykorzystać czas jeszcze pełniej niż w tym roku! A Wy jak się bawiliście?! 








Komentarze

  1. Przyznam się szczerze, że nie znam żadnego z wyżej wymienionych artystów :O
    Ale piosenki pani Natali jest nawet OK :)

    mlwdragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Czekam na Twoją opinię! :)

Popularne posty