RECENZUJEMY: Natalia Nykiel - Discordia




Choć na drugi album księżniczki elektropopu, jak określają Natalię Nykiel liczne media, musieliśmy czekać aż trzy lata, to rekompensata za naszą cierpliwość jest naprawdę wyborna.
 
 
Natalia Nykiel -Discordia (album cover)


„Nad stracony czas nic bardziej nie boli” mówi przysłowie, niemniej jednak w przypadku Natalii Nykiel ostatnie trzy lata zdecydowanie nie należą do  zmarnowanych. Po wielkim sukcesie debiutanckiego albumu „Lupus Electro” Natalia dała sobie czas na poukładanie w głowie zebranych doświadczeń. Po kilku odważnych muzycznie występach telewizyjnych, dziesiątkach wypełnionych po brzegi klubowych koncertów, Natalia nadal doskonale balansuje na granicy mainstreamu i muzycznej niszy. Trzeba przyznać, że udaje się to w naszym kraju naprawdę niewielu artystom. Tym większa musiała być presja przed wydaniem drugiego albumu oraz wybór szczerej muzycznej ścieżki. Dziś w naszych rękach możemy trzymać drugie artystyczne, absolutnie wyjątkowe dziecko Natalii. Już samo wydanie fizycznej wersji albumu z pewnością zwróci uwagę potencjalnych odbiorców, bo Natalia jak sama mówi jej muzyka „zasługuje na piękną oprawę” i przekłada te słowa w czyn w każdym względzie - w klipach, na koncertach, a także projektując okładkę krążka. 
 
Discordia” to inaczej niezgoda. Jak podaje wikipedia (choć może brnę za daleko) nazwa pochodzi od bogini Dyskordii, a dyskordianizm to kult, który sprzeciwia się autorytetom, regułom i tradycji. Sama artystka w wywiadach wielokrotnie wspominała, że wiele w niej niezgody. Niezgody na wszechobecny fałsz, pośpiech, płytkość emocji, narzucanie poglądów.

Natalia Nykiel (źródło: glamour.pl)

Album otwiera zdecydowanie najbardziej odważny numer w porównaniu do reszty kompozycji z krążka. „Fala”, bo o tym utworze mowa, najlepiej obrazuje fakt, że artystka wraz z nowym materiałem przestała się ograniczać. Bardzo jestem ciekawy jak wyglądałby klip do tego utworu, choć raczej nie mam złudzeń, że zostanie on singlem. Na trackliście znajdziemy następnie dwa, znacznie łatwiej przystępne w formie utwory. „Przeddzień” to muzyczny minimalizm, jednak z niezwykle chwytliwym refrenem. Choć początkowo nie przypadł mi do gustu, tak po kilku przesłuchaniach z przyjemnością do niego wracam. „Spokój” jest natomiast najbardziej radiową kompozycją na „Discordii”. Nic więc dziwnego, że została wybrana jeszcze przed wakacjami na pierwszy singiel zwiastujący nowe wydawnictwo Natalii. Mimo swojego mocno popowego charakteru nie można odmówić mu jednak jakości. Gdyby tak brzmiały wszystkie nowe hity, poziom polskiej muzyki popularnej zdecydowanie wskoczyłby na nowy poziom. A refren „Spokoju” zanuci dzisiaj chyba każdy, prawda? 

Bardzo ciężko jest mi wskazać najlepsze muzyczne momenty tego krążka, bo właściwie musiałbym wymienić większość utworów. Natalia zdecydowanie postawiła na różnorodność. Do absolutnych bangerów, które tworzą trzon tego albumu należy zaliczyć ciężki, surowy, ale bardzo mocny „Total błękit”, taneczne, zadziorne „Kokosanki” czy przepełniony goryczą „Post”. Można na utwory te spojrzeć również z nieco innej, emocjonalnej perspektywy. Pomiędzy przesłaniem zawartym na „Lupusie” a „Discordii” jest spora przepaść. Wiele może zmienić się w postrzeganiu świata przez młodą dziewczynę w ciągu trzech lat. Wystarczy posłuchać kipiących emocjami i szczerych utworów, takich jak „Pokój 5”, „Nadmiar”, „The Lovers”, czy wspomniany wcześniej „Post” a dokładnie zrozumiecie co mam na myśli. Sporo w nich strachu przed samotnością i niezgody na wszechobecny egoizm. Dalszą interpretację zostawiam Wam. 

Chciałbym móc wytknąć błędy Natalii, ale przyznam, że nie będzie to łatwe. Jest natomiast kilka utworów, które niespecjalnie przypadły mi do gustu, lub może po prostu na tle całej reszty wypadają dość blado. Zaliczyć do nich mogę „Riki Tiki”, w których wyczuwam przesyt formy nad treścią, czy „Stamina”, gdzie rozciągnięte do przesady zwrotki, przełamane ubogim muzycznie jak i tekstowo refrenem zwyczajnie nie idą w parze i po chwili stają się nieco męczące.

Należy również zwrócić uwagę na obecność wyjątkowych gości, którzy swoim kunsztem z pewnością sprawili ten album jeszcze bardziej wyjątkowym. Jeśli chodzi o teksty wymienić należy między innymi Marię Peszek, Julię Marcell, Dawida Podsiadło. Nad warstwą muzyczną Natalia pracowała, podobnie jak przy debiucie, we współpracy z Michałem Królem (Fox). Na wersji deluxe usłyszymy również utwory wyprodukowane przez zespół „Kamp!” oraz Duita. Nazwiska robią wrażenie, prawda? 


Natalia Nykiel - TOTAL TOUR (promo)


Pomimo, że nie jestem fanem mieszania anglojęzycznych i polskojęzycznych utworów na jednym krążku, tak w tym przypadku wpleciona w listę obecność anglojęzycznych utworów, to jest „I’m fine” i „The Lovers” (pomijając wspomniane wcześniej „Riki Tiki”) nadaje wydawnictwu dodatkowego kolorytu. Przy czternastu utworach są one jak najbardziej wskazanym urozmaiceniem.

Obecnie trwa również trasa promująca „Discordię” zatytułowana „TOTAL TOUR”. Jest to pięć wyjątkowych, dopracowanych pod każdym względem widowisk. Przed nami jeszcze trzy koncerty – Wrocław, Toruń i Poznań. Będę miał niesłychaną przyjemność gościć na ostatnim z wymienionych koncertów, którego już na dzień dzisiejszy nie mogę się doczekać.

Choć na drugi album księżniczki elektropopu, jak określają Natalię Nykiel liczne media, musieliśmy czekać aż trzy lata, to rekompensata za naszą cierpliwość jest naprawdę wyborna. Świadczy o tym ogromny postęp, praktycznie pod każdym względem – muzycznym jak i tekstowym, którego Natalia dokonała w porównaniu z debiutanckim krążkiem. Choć do końca roku jeszcze dwa miesiące, spokojnie mogę powiedzieć, że „Discordia” to jeden z najlepszych albumów na polskim rynku muzycznym bieżącego roku. Jestem przekonany, że zostanie doceniony również przez Was, odbiorców.  


OCENA:
8.5 / 10.0 



 

Znajdziecie nas na:
(kliknij na logo)







Komentarze

Popularne posty