#286 RECENZUJEMY: Ellie Goulding - 'Delirium'!



Na początku listopada ukazał się trzeci solowy album młodej i bardzo zdolnej Brytyjki o urzekającym głosie. O kim mowa? Oczywiście o Ellie Goulding. Delirium, tak bowiem zatytułowany jest nowy krążek, już przed ukazaniem się na rynku budził sporo kontrowersji, szczególnie wśród fanów. Wynikały one z wątpliwości związanych z nowym nurtem muzycznym, który od kilku ostatnich miesięcy daje się słyszeć w twórczości Ellie. Po gitarowym, lekkim, dziewczęcym i delikatnym albumie Lights; po mocnym, głębokim i smutnym albumie Halcyon przyszła pora na bardzo pozytywny i energetyczny krążek. Na Delirium daje się słyszeć momentami imprezowe elektroniczno-popowe brzmienie. Jak twierdzi wokalistka, w swoim życiu rozdział smutku i rozdrapywania starych ran ma już za sobą, dlatego postanowiła dać odbiorcom muzykę, przy której będą się dobrze bawić i pozwoli ona oderwać się im od drobnych problemów. Czy należy mieć pretensje za muzyczną jakość tego krążka? Myślę, że niekoniecznie, bowiem muzyka powinna być szczera i płynąć z serca artysty, który tworzy w danym momencie to co czuje. Rozczarowanie fanów wynikać jednak może z przyzwyczajenia do prezentowanych wcześniej klimatów

Producentem albumu jest Max Martin, twórca największych hitów po 2000 roku, odpowiedzialny za olbrzymi sukces takich osób jak Katy Perry, Taylor Swift, Britney Spears, Kelly Clarkson czy The Weeknd. Z pewnością miał duży wpływ na kształtowanie tego albumu i w tym momencie można zadać sobie pytanie, czy producent zbyt mocno nie narzucił swojej wizji? W kilku utworach z pewnością można by oczekiwać nieco więcej elektronicznego pazura lub wyjścia nieco poza schemat, który nieco spłyca utwory i sprawia, że część z nich jest po prostu nudna. 

Ja osobiście Delirium kupuję niemal w całości. To zupełnie nowy rozdział w karierze Ellie. Pierwszym singlem promującym krążek był utwór „On My Mind”, a nie większości znane „Love Me Like You Do”, które stworzone było na potrzeby filmu „50 twarzy Greya”. Początkowo nie miało znaleźć się na albumie lecz finalnie trafiło również na tracklistę. Choć wspomniany „On My Mind” po pierwszym odsłuchaniu zupełnie nie wzbudził we mnie pozytywnych emocji, tak po osłuchaniu się z nim przez dłuższy czas uważam, że wybór był odpowiedni. Idealnie obrazuje to, czego możemy się spodziewać – poplątania stylów i dużej różnorodności. Co więcej, charakteru dodał mu klip, który zrealizowany jest perfekcyjnie. Największym minusem On My Mind jest bardzo płytka, słaba energia w brzmieniu LIVE.  Album otwiera delikatne, tajemnicze intro, które z każdą sekundą narasta, by przerodzić się w energetyczne, idealnie dobrane na rozpoczęcie albumu Aftertaste. Mam nadzieję, że ten właśnie utwór otworzy koncert podczas trasy promującej album. Jest też kilka propozycji, które sprawdzą się idealnie na imprezie. Do tych utworów zaliczyć można Keep On Dancin, Don’t Need Nobody czy Don’t Panic. Krąży pogłoska, że ostatni z wymienionych będzie kolejnym singlem promującym Delirium

Pisząc o albumie nie można nie wspomnieć o utworze wyjątkowym. Army to kompozycja zadedykowana przez Ellie jej najbliższej przyjaciółce, poznanej jeszcze w czasach szkolnych. Przyjaźń trwa do dziś, przyjaciółka towarzyszy Ellie podczas najważniejszych wydarzeń muzycznych. Jest to utwór zadedykowany fanom, którzy są z nią nieustanie od czasu debiutu.
Nie do końca rozumiem krążącą krytykę odnośnie utworu Holding on for life. To jeden z mocniejszych utworów na płycie, zupełnie oderwany od reszty. Ocieramy się tutaj o klimaty niemal gospelowe, a cały utwór ma nietypową konstrukcję rytmiczną.
Jeśli miałbym wskazać słabsze utwory, wobec których jestem obojętny, to byłoby to przesłodzone wokalnie Around U, które po minucie zwyczajnie nudzi, oraz Love Me Like You Do, którego dzięki stacjom radiowym i wszechobecnej promocji zwyczajnie mam dość.





Co z wspomnianą trasą? Oczywiście będzie i to już niebawem. Ellie zawita do Polski po raz czwarty 23 stycznia 2016r. Koncert odbędzie się ponownie w warszawskiej hali Torwar i podejrzewam, że po raz kolejny zostanie wyprzedany, dlatego jeśli chcecie się tam pojawić musicie pospieszyć się z kupnem biletów. Myślę, że część z tych utworów z pewnością po koncercie nabierze nowego, wyjątkowego charakteru. Atutem koncertów będzie to, że muzyka będzie wykonywana przez grono muzyków live, a nie jak bywa to niestety na wielu koncertach osób ze świata pop puszczana z podkładu. Oczywiście syntezatorów też nie zabraknie, ale to nieodłączny aspekt przy takim albumie. Dodam, że Ellie na scenie to prawdziwa petarda, więc szykujcie się na olbrzymi zastrzyk energii.

Na Delirium naprawdę trudno znaleźć słaby fragment, który zostawia nam pole do rozpoczęcia krytyki. To bardzo poprawnie wyprodukowane utwory, bardzo różnorodne i ciekawe. Z jednej strony nie można wciąż patrzeć na artystę przez pryzmat poprzednich płyt. Należy wraz ze zmianą brzmienia oceniać go obiektywnie stawiając na pierwszym miejscu nowe, inne kryteria. Niemniej jednak z drugiej strony natarczywie powraca myśl czy to aby na pewno jest ta sama Ellie, szczera i bezpretensjonalna, i czy nie powinniśmy martwić się gdzie postawi kolejny krok na rynku muzycznym. A może to świadome posunięcie w stronę muzyki komercyjnej tworzonej wyłącznie ku zadowoleniu radiowego odbiorcy? Mam nadzieję, że nie. 


OCENA:
7.5/10.0



Zapraszamy również na nasz facebookowy profil:



Więcej informacji o Ellie znajdziecie natomiast na najlepszej i oficjalnej stronie polskich fanów!













Komentarze

Popularne posty