#288 Recenzujemy: Maria Niklińska - "Maria".
Maria Niklińska źródło: plejada.pl |
Długo
przyszło nam czekać na debiutancki album Marii Niklińskiej. Od premiery pierwszego
singla minął dokładnie rok, nie licząc jednego dnia. To nie lada wyzwanie
debiutować, mając na swoim koncie wiele ról w popularnych serialach, udział w
„Tańcu z Gwiazdami”, czy przede wszystkim liczne występy na deskach teatru.
Zazwyczaj tacy artyści nie są brani na poważnie, bo od razu na myśl przychodzi
dość popularne twierdzenie, że skoro robisz wszystko po trochę, to tak naprawdę
w niczym nie jesteś dobry. Przyznam szczerze, że na początku również patrzyłem
na ten materiał z przymrużeniem oka, szczególnie, że po pierwszym singlu
nastała wspomniana przerwa. Warto było dać sobie czas i przesłuchać ten
materiał, oddalając od postaci Marii cały dotychczasowy dorobek. Jak na debiut
jest naprawdę dobrze, a co najważniejsze ciekawie. Album ten pobudza myślenie i
powoduje, że przy odsłuchiwaniu niejednokrotnie jesteś zaskoczony, bowiem każdy
utwór ma swój własny klimat i odsłuchując każdy kolejny utwór myślisz: „Tego
się nie spodziewałem”.
Autorką
wszystkich tekstów na albumie jest Maria, co niewątpliwie stanowi duży atut
tego projektu. Oczywiście nie każdy wokalista musi być również dobrym
tekściarzem, ale spora część osób oceniając dany projekt, wskazuje jako
kryterium właśnie autorstwo tekstów. Dla mnie to zrozumiałe, bo sam zawsze
zwracam na to uwagę. Cieszę się z tego względu, że nikt nie wpadł na pomysł,
aby wybrać anglojęzyczne utwory na single promujące to wydawnictwo. Rzadko
kiedy przechodzi to wśród młodych debiutantów i na szczęście udało się uniknąć
tego potencjalnego błędu.
W
maju ubiegłego roku w sieci pojawił się utwór „Na północy” wraz z klipem, który
zmontowany jest naprawdę dobrze i ciekawie. Oddaje on chłód oraz obojętność w
relacji damsko-męskiej. Choć nie dotarł do szerszego grona odbiorców to wybrany
był dość trafnie, bo refren jest bardzo, ale to bardzo chwytliwy. Po dwóch czy
trzech odsłuchaniach niemal całkowicie zapada w pamięć.
Po
długiej przerwie Maria powróciła ze zdwojoną siłą. Wpłynął na to głośno
okrzyknięty „kontrowersyjnym” przez media klip do utworu „Ile Jeszcze”. Jak widać czasami ciężko oderwać emocje wypływające z
nas po obejrzeniu takiego klipu i skonfrontować je z pewną interpretacją i
motywem wyrazu artystycznego. A może właśnie brakuje nam pewnej refleksji i
wyrażamy swoją opinię często zbyt pochopnie? Z kolei obrażanie ludzi w imię
obrony religii i wylewanie obelg jest w porządku? W tym miejscu należałoby
poddać refleksji pewne zachowania.
Następnie
przyszła pora na bardzo ciepły klip do delikatnego utworu „Jeśli tylko chcesz”. W ubiegłym miesiącu zadebiutował natomiast
klip do naprawdę świetnego utworu jakim jest „Lubisz tak”. Ma on bardzo duży potencjał na hit i trochę jestem
zdumiony, że do tej pory ma niespełna 20 tysięcy wyświetleń na YouTube. Klip
zrealizowany jest doskonale – to obraz beztroskiej, uroczej i młodzieńczej
miłości. Po jego odtworzeniu- podwyższony poziom pozytywnej energii gwarantowany!
„Lubisz tak” jest trochę takim
odbiciem lustrzanym tej płyty, bo chyba najbardziej oddaje jej charakter –
wokalną delikatność, energetyczność, akustyczne brzmienie z elektronicznymi
wstawkami.
Bardzo
lubię również chilloutowy, nieco starodawny klimat utworu ‘Granaty’. Niestety zwolennikiem anglojęzycznych utworów nie jestem.
Po prostu jakoś mi nie grają do stylistyki tego albumu. Nie wiem skąd wynikają
moje uprzedzenia w tym przypadku, ale odtwarzając album zwyczajnie nie mogę się
ich wyzbyć. ”Dreamin’” jest
stosunkowo dobre. To dość mocne uderzenie brzmieniowe otwierające album, które
trochę swoją formą wprowadza odbiorcę w błąd, jeśli chodzi o resztę materiału
zawartego na albumie. „Another Lover”
choć najbardziej elektroniczny to jednak nie moja bajka, po minucie staje się
męczący, coś w nim nie gra. Album zamknąłbym utworem „Red Eyes”, tak jak też uczyniła Maria, ale bez jego poprzednika.
Debiutancki album
„Maria” to naprawdę przyzwoite muzyczne dziecko. Mógłbym wymienić wiele
popularniejszych obecnie osób na polskim rynku muzycznym, które zaczynały
wydając coś, czego zwyczajnie nie dało się słuchać. Tutaj pierwsze skrzypce gra
muzyka, żywe instrumenty połączone z elektronicznymi wstawkami, które w
rezultacie dają nam ciekawy twór jakim jest synth-pop. Nie wyczuwam tutaj
ściemy tym bardziej, że widać, ile rzetelnej pracy włożyła w niego autorka.
Osobisty, szczery, obrazujący różne stany emocjonalne, delikatny, bardzo
naturalny – takimi przymiotnikami można opisać ten utwór. Uważam, że osobom,
które nie szukają fajerwerków, nadmiaru urozmaiceń, tzw. parcia na szkło,
kompozycje te przypadną do gustu. Jeśli macie uprzedzenia to zdecydowanie je odrzućcie
i sięgnijcie po ten album. Nic w nim nie jest na siłę – posłuchajcie, a
przekonacie się sami.
OCENA:
7.0 / 10.0
MARIA NIKLIŃSKA:
Zapraszamy na nasz facebookowy profil!
Komentarze
Prześlij komentarz
Czekam na Twoją opinię! :)